Większość z nas uwielbia proste rozwiązania. I ma tendencje do tworzenia prostych, często jednak fałszywych powiązań. Na tym w dużej mierze opiera się marketing wszelkiego rodzaju diet i planów treningowych, które wmawiają ci, że musisz odrzucić ten jeden konkretny produkt lub to jedno, konkretne ćwiczenie i tylko w ten sposób zagwarantujesz sobie sukces.
Prawa fizyki rządzące dietą w odniesieniu do utraty lub nabierania wagi są i będą zawsze takie same. Można je jednak ubrać na wiele różnych sposobów sprzedając w kółko jedno i to samo rozwiązanie. Za każdym razem w innym opakowaniu. Raz nazwiesz to dietą czekoladową, innym razem dietą Ornisha. Raz powiesz, że aby schudnąć należy wykluczyć węglowodany, innym razem, że zabronione jest jedzenie po 18.00. Wszystko i tak będzie zawsze sprowadzać się do bilansu kalorycznego.
Dlatego kiedy następnym razem usłyszysz o rzekomo rewolucyjnych dietach, metodach treningowych, zaletach i niebezpieczeństwach danego produktu lub ćwiczenia – poszukaj drugiego dna.
Twoja koleżanka wyrzuciła gluten z diety i schudła 5 kg? Czy to znaczy, że dieta bezglutenowa odchudza? Pamiętajmy, że gluten znajduje się w ogromnej ilości produktów – słodyczach, drożdżówkach, ciastkach czy kanapkach. To w większości produkty wysokokaloryczne, których konsumpcja utrudnia kontrolowanie bilansu kalorycznego. Dodatkowo bywają bardzo niepozorne. Jedno ciastko czy kanapka gotowiec, kupiona w sklepie mogą dostarczyć niemal tyle samo kalorii co cały pełnowartościowy posiłek. A nie czujemy się po nich bardziej najedzeni. Wręcz przeciwnie. Ucięcie glutenu z diety zawsze będzie prowadzić do ograniczenia konsumpcji wysoko przetworzonej żywności. Tym samym, nieświadomie, doprowadzi do ograniczenia dziennego spożycia kalorii. Co z kolej doprowadzi do spadku wagi. Nie jest to jednak bezpośrednia zasługa glutenu.
Twój kolega nic nie ćwiczy, potrafi non stop jeść, a nie tyje? Czy to znaczy, że niektórzy po prostu są genetycznie zaprogramowani do bycia chudymi, a inni będą skazani na nadwagę? To całkiem popularna, ale po raz kolejny – fałszywa teza. Zastanów się, jaki tryb życia prowadzi twój kolega. Być może opiekuje się psem i codziennie wyrabia kilka tysięcy dodatkowych kroków? Może dojeżdża do pracy na rowerze? Może zamiast windy codziennie wybiera schody? Może jest ekstrawertykiem i lubi dużo gestykulować i wierci się często na krześle. To wszystko, czyli codzienna spontaniczna aktywność fizyczna, może na dłuższą metę robić ogromną różnicę!
Czy diety bezmięsne to diety odchudzające? Nie, ale zdarza się, że osoby które wcześniej jadły mięso przechodząc na wegetarianizm lub weganizm tracą na wadze. Znowu – to zwykle kwestia odrzucenia bardziej kalorycznych produktów odzwierzęcych i skupienia się na mniej kalorycznych warzywach i owocach. Z drugiej strony, coraz większa dostępność wysoko energetycznych zamienników roślinnych może niedługo odwrócić ten trend. Wracając do głównego pytania – diety bezmięsne nie mają żadnych magicznych właściwości, po prostu niektórym osobom pozwalają na lepszą kontrolę kalorii, ze względu na zwykle mniejszą zawartość energii w nieprzetworzonych produktach roślinnych.
Czy twój kolega doznał kontuzji pleców podczas martwego ciągu? A potem trafiłeś na film trenera personalnego, który ostrzega cię przed dźwiganiem ciężarów z ziemi? A przy okazji straszy koślawieniem kolan, złym doborem obuwia treningowego i dysbalansem mięśniowym? Nagle okazuje się, że ruch, który towarzyszy ludzkości od samego początku jej narodzin jest o wiele trudniejszy niż myślałeś i, co więcej, może grozić kontuzją.
To popularny schemat, kiedy w pogoni za łapkami w górę i subskrypcjami trenerzy nagrywają pełne katastroficznych wizji filmy, według których zmiana kąta ustawienia stopy o kilkadziesiąt stopni ma decydować o ryzyku kontuzji. Zastanów się jednak czy może twój kolega nie przesadził za bardzo z ciężarem i nie starał się maksować swoich serii z treningu na trening? Zapytaj go ile czasu przeciętnie przeznacza na sen, jak je i ile stresu kosztuje go codzienna praca. Wszystkie te czynniki mają wpływ na ryzyko kontuzji. Łatwo jest obwiniać jedno ćwiczenie. Tak jak łatwo jest zrzucać winę na zły stan zdrowia na gluten. Łatwo jest straszyć ludzi kwasem fitynowym w owsiance. Trudniej nakreślić pełny kontekst tego, o czym mówimy. To wymaga zbyt wiele pracy i bardzo rzadko daje proste i uniwersalne odpowiedzi. Wręcz przeciwnie – zamiast zwalać odpowiedzialność na poszczególne produkty spożywcze i ćwiczenia przerzuca ją na nas. To dobrze, dzięki temu możemy odzyskać poczucie sprawczości.
Dlatego zanim uwierzysz w jakiekolwiek prosto i łatwo brzmiące rozwiązania, zastanów się nad realną przyczyną i kontekstem. Poszukaj głębiej, dzięki temu będziesz mógł dojść do sedna odrzucając po drodze cały zbędny marketing i altmed.